Sylvia Bishop całe dzieciństwo spędziła na czytaniu książek, wymyślaniu historyjek i udawaniu. Później usilnie próbowała wpasować się w rytm „normalnego świata”. Na szczęście na uniwersytecie odkryła zajęcia z improwizacji komediowej, co pozwoliło jej spędzać minimum 30% życia na wymyślaniu historyjek.
Teraz swoje historyjki przelewa na papier. Tak w zasadzie spisuje tylko te złe historyjki, bo te dobre piszą się same, zupełnie bez ostrzeżenia i zwykle akurat w tym momencie, kiedy chciałaby pójść spać.